10-17.08.2013 – 62 Centralny Zlot Turystów Kolarzy PTTK

W dniach 10-17 sierpnia 2013 roku odbył się 62 Centralny Zlot Turystów Kolarzy PTTK Mazury 2013 w Wilkasach k/Giżycka. W dniu 10.08.2013 r. (sobota) odbyła się rejestracja uczestników oraz przydzielanie wcześniej zamówionych kwater. Każdy zarejestrowany uczestnik Zlotu otrzymał identyfikator na smyczy oraz identyfikator do umieszczenia na rowerze. Poza tym uczestnicy otrzymali reklamówkę z materiałami promocyjnymi, kamizelką odblaskową, specjalnie wydany na okoliczność Zlotu – przewodnik „Trasy rowerowe Krainy Wielkich Jezior Mazurskich i okolic” (rewelacyjny przewodnik), zestaw map turystycznych Warmii i Mazur, kartę rabatową Grupy Wilkasy uprawniającej do zniżki dla korzystających z wielu obiektów wymienionych na liście otrzymanej wraz z kartą.

W dniu 11 sierpnia 2013 roku ruszyliśmy na rowerach do Wilkas aby zgodnie z programem uczestniczyć w uroczystości otwarcia 62 Centralnego Zlotu Turystów Kolarzy PTTK. Tuż po godzinie 11.00 organizatorzy przywitali bardzo serdecznie wszystkich uczestników Zlotu, omówili dzisiejszy przebieg dnia. I tak po uroczystym otwarciu Zlotu cała rzesza turystów wraz z rowerami ustawiła się w bardzo, bardzo długim ogonku aby drogą rowerową ruszyć WIELKĄ PARADĄ ROWEROWĄ (wspólny przejazd uczestników ścieżką rowerową do Giżycka na plażę miejską). W trakcie tej parady rowerowej, uczestnicy zatrzymali się przy Krzyżu Brunona aby  organizatorzy mogli wykonać z platformy podnośnika wspólne zdjęcie uczestników Zlotu. Kolejnym punktem na trasie był przejazd przez MOST ZWODZONY i dotarcie do plaży miejskiej w Giżycku, gdzie nastąpiło otwarcie GIŻYCKIEGO ŚWIĘTA ROWERÓW (Festyn z okazji Zlotu dla uczestników, turystów i mieszkańców Giżycka).

Według informacji jakie podali organizatorzy, na 62 Centralny Zlot Turystów Kolarzy PTTK w Wilkasach zarejestrowało się i dotarło ponad 700 uczestników. Jest to największa liczba uczestników jaka była do tej pory podczas Centralnego Zlotu Turystów Kolarzy PTTK.

zlot-wilkasy2013a

Kolejne dni Zlotu były bardzo dobrze przygotowane przez organizatorów. Można było jechać wcześniej przygotowanymi trasami rowerowymi lub w inny sposób zwiedzać rejony Mazur – wycieczki autokarowe, wycieczki statkiem po jeziorach, spływy kajakowe itp. Na nudę nie było miejsca.

W piątkowy wieczór 16 sierpnia 2013 roku, o godzinie 19.00 w Amfiteatrze w Wilkasach odbyła się uroczystość zamknięcia 62 Centralnego Zlotu Turystów Kolarzy PTTK Mazury 2013. Był czas na podziękowania i podsumowanie całości imprezy.

W czasie tej uroczystości Kolega Michał Raczyński z Okręgowego referatu weryfikacyjnego nr 6 w Nysie, uroczyście odczytał osoby, którym zostały pozytywnie zweryfikowane książeczki Kolarskiej Odznaki Pielgrzymiej, a następnie poprosił o wystąpienie na scenę Amfiteatru, gdzie wręczył odznaki.

P1040228Ja byłem wśród osób, którym wręczono Kolarską Odznakę Pielgrzymią w stopniu srebrnym.

Po oficjalnym zakończeniu Zlotu, odbył się koncert szantowy zespołu EKT Gdynia.

W czasie Zlotu można było również zdobywać punkty do kolarskich odznak turystycznych, oraz regionalne odznaki turystyczno-krajoznawcze PTTK. Podsumowując zweryfikowane książeczki i nadane odznaki podczas 62 Centralnego Zlotu Turystów Kolarzy PTTK Mazury 2013 w Wilkasach jako członkowie Klubu Turystyki Rowerowej “RASTEN” z Kętrzyna otrzymaliśmy:
– Kolarską Odznakę Pielgrzymią w stopniu srebrnym – 1 osoba
– Odznakę Turystyczną “Miłośnik Giżycka” – 3 osoby
– Regionalną Odznakę Turystyczno-Krajoznawczą PTTK “Warmia i Mazury – Ziemia Serdecznie Znajoma” – 3 osoby
– Regionalną Odznakę Turystyczno-Krajoznawczą PTTK “Śladami Mikołaja Kopernika” – 2 osoby
– Regionalną Grunwaldzką Odznakę Turystyczno-Krajoznawczą PTTK “Grunwald 1410-2010” w stopniu srebrnym – 2 osoby.

08.08.2013 Białowieża-Drohiczyn-Serpelice – 157 km

Przedostatni dzień pobytu w Białowieży (od 5 sierpnia). Pogoda przez cały pobyt wyśmienita. Temperatura ponad 26 stopni. Dzisiaj czwartek i zapowiadają ponad 30 stopni ciepła.
Trasa, którą zaplanowałem na dzisiaj obejmowała zaliczenie 5 punktów do Kolarskiej Książeczki Rajdu Dookoła Polski oraz dwóch obowiązkowych obiektów sakralnych do Kolarskiej Odznaki Pielgrzymiej. W drodze powrotnej miałem przeprawić się promem przez rzekę Bug i dojechać do Mielnika skąd miałem zaplanowany dalszy powrót samochodem.
I tak wyruszyłem o godzinie 6.00. Z Białowieży do Hajnówki miałem wiatr w plecy, więc kręciło się wyśmienicie. Z Hajnówki do Siemiatycz (przez Dubicze Cerkiewne, Kleszczele, Milejczyce) było już gorzej. Wiało z boku i temperatura z każdym przejechanym kilometrem wzrastała. Z Siemiatycz pojechałem przez Krupice, Bujaki (szuter i piach) do Drohiczyna. W Drohiczynie chwilkę odpocząłem i ruszyłem dalej do Serpelic. Po drodze już było bardzo gorąco, oddychało się bardzo ciepłym powietrzem. W Słochach Annopolskich spotkałem miejscowego rowerzystę i zawiązała się rozmowa o jeździe w wysokich temperaturach.W pobliskim sklepie dokupiłem jeszcze dodatkową butelkę zimnej wody i ruszyłem do drogi nr 640, gdzie na rondzie skręciłem w prawo na most na rzece Bug. Na tej drodze bardzo duży ruch samochodowy. Po przekroczeniu mostu w pierwszej miejscowości skręciłem w lewo na kierunek Serpelice. Tutaj dalsza jazda była już przez Park Krajobrazowy “Podlaski Przełom Bugu”. Droga asfaltowa wiodła wśród terenów zielonych i jechało się dobrze, choć nadal odczuwało się gorące powietrze. Po potwierdzeniu przejazdu w Mierzwicach i Serpelicach powróciłem do Zabuża aby przekroczyć rzekę Bug promem Zabuże-Mielnik.

Po dotarciu do miejsca przeprawy, zauważyłem, że prom jest po drugiej stronie rzeki (w Mielniku). Usiadłem sobie na wzgórzu i podziwiałem widoki, ale prom nie przypływał. Kilka samochodów stało po tamtej stronie rzeki ale żaden nie wjechał na platformę promową. Pomyślałem, może jakaś przerwa. Z dale było widać, że osoba chyba będąca “szefem” na promie łowi sobie spokojnie ryby z promu. Po mojej stronie przyjechał samochód i cierpliwie czekaliśmy na dalszy rozwój sytuacji. Według rozkładu prom powinien już dwa razy obrócić swoją trasę. A tu nic się nie dzieje. Zniecierpliwiony kierowca samochodu po mojej stronie zadzwonił na podany na rozkładzie promu numer telefonu. Zostaliśmy poinformowani, że coś się zepsuło i że czeka ktoś na jakieś części. Naprawa potrwa godzinę lub cztery i gwarancji, że dzisiaj przeprawa będzie możliwa nie było. Po mojej stronie wszystkie auta odjechały.

Ja również nie zastanawiałem się. Wracam. Zadzwoniłem do rodziny, która czekała na mnie w Mielniku i po krótkiej rozmowie doszliśmy do tego, że ja jadę w ich kierunku a oni w moim. Spotkaliśmy się pomiędzy Mierzwicami a Zabużem.

A jak to bywa na wyjazdach – coś człowiek zapomni zabrać z domu. Ja zapomniałem zabrać ładowarkę do aparatu fotograficznego. Tak więc zdjęcia są i z aparatu i z telefonu.
Trasa dzisiaj wyniosła 157 km.

03.08.2013 Mikołajki-Wilkasy – 109 km

Pogoda na sobotę była idealna, a nawet za dobra. Na niebie żadnej chmurki, wiaterek prawie nie odczuwalny. Zadzwoniłem do Jana (mojego Taty), jakie ma plany na dzisiejszy dzień. Wybierał się w trasę w stronę Mikołajek przez Świętą Lipkę i Mrągowo. Zaproponowałem, że mogę razem z nim pojechać rowerem, ale nie będziemy jechali jego trasą po drogach asfaltowych, a moją gdzie do Mikołajek będzie droga bardziej zróżnicowana.

I tak po 10 rano ruszyliśmy razem z Ketrzyna do Nakomiad, gdzie odwiedziliśmy pałac w Nakomiadach (uwaga! od tego sezonu bilet wstępu na teren pałacowy – 5 zł od osoby). Po krótkiej sesji zdjęciowej ruszyliśmy dalej przez Koczarki. Tutaj droga zamieniła się w drogę szutrową, leśną, piaszczystą. I tak do m. Krzyżany i dalej do Wejdyki-Notyst Wielki-Jora Wielka-Cudnochy-Faszcze-Cimowo-Nowe Sady-Prawdowo do Mikołajek.

W Mikołajkach bardzo dużo turystów, co akurat wcale nie dziwiło, bo zawsze w sezonie tak tu jest. Krótki odpoczynek w Mikołajkach i dalej przez Woźnice-Szymonkę-Prażmowo-Kozin-Bogaczewo-Strzelce dojechaliśmy do Wilkas, gdzie zrobiliśmy sobie dłuższy odpoczynek z przerwą na posiłek. W międzyczasie słychać było warkot samolotów, które dolatywały i odlatywały na miejsce pokazów lotniczych przy plaży miejskiej w Giżycku. Po posileniu się i odpoczynku z Wilkas pojechaliśmy przez Sterławki Wielkie do Kętrzyna. I tak razem zrobiliśmy dzisiaj 109 km.

31.07.2013 Parcz – 27 km

Dzisiaj pojechałem sobie do miejscowości Parcz. Jadąc po “starej” już rowerowej trasie: Kętrzyn-Czerniki-Gierłoż-Parcz, mijałem chyba z 20 rowerzystów – małych i dużych. Większość rowerzystów jechała na pobliską plażę w Czernikach.

W Gierłoży tradycyjnie sesja zdjęciowa “bunkra z drabinką”. Poznani przed bunkrem turyści zgodzili się popilnować na chwilę mojego rowerku, a ja w tym czasie wspiąłem się po drabinkach na górę, gdzie poszedłem do miejsca ukrycia skrytki z serwisu Geocaching.com. Bo tyle było na stronie ostatnio wpisów, że nie odnaleziono skrytki.Ja dotarłem do skrytki i ma się dosyć dobrze, choć logbooka ze starymi wpisami już nie ma. Trzeba koniecznie wymienić na nowy.

Będąc na szczycie bunkra zrobiłem kilka zdjęć. Po zejściu na dół podziękowałem turystom za popilnowanie roweru i pojechałem dalej do Parcza, gdzie na moście nad torami kolejowymi zrobiłem kilka fotek oraz przy cmentarzu z I wojny światowej. A tak dla ciekawości to słyszałem gdzieś, że w tym sezonie ma ruszyć po kilku latach nieobecności, kolej na trasie Kętrzyn – Mamerki. Mam nadzieję, że to prawda bo zawsze to była dodatkowa atrakcja na tym terenie.

27.07.2013 Gierłoż – 24 km

 Po wczorajszym moim wypadzie do Gierłoży, dzisiaj w sobotnie przedpołudnie postanowiliśmy z córką, że pojedziemy wspólnie.

Na szczęście w czasie tej wycieczki pogoda dopisała wyśmienicie (choć po powrocie pod wieczór już lało). Jechaliśmy rowerkami bardzo rekreacyjnie. Ruch samochodowy był dosyć spory, jak zresztą zawsze w weekend na tej trasie w sezonie wakacyjnym. Rowerzystów też było sporo.

Po krótkiej sesji zdjęciowej pod “ulubionym bunkrem” jadąc dalej przez las napotkaliśmy ćwiczenia i musztrę jednej grupy rekonstrukcyjnej w mundurach niemieckich z okresu II wojny światowej.

26.07.2013 Kółeczko – 33 km

Po tygodniowej przerwie, wreszcie nastąpiła zmiana pogody. Dzisiejsze warunki do jazdy rowerem dobre. Wspominając ostatnie dni to albo silny wiatr albo deszczowo. Po obiedzie wybrałem się w krótszy przejazd po jednej z tras, które nazywam kółeczkiem. Trasa ma 33 km i wiedzie po ciekawym terenie, bo są małe góreczki i niewielkie podjazdy. Nie jest płasko.

Na trasie od Starej Różanki w kierunku do Srokowa jest remont drogi. Do skrętu w kierunku miejscowości Radzieje są dwa odcinki z sygnalizacją świetlną. Po sygnale “zielonym” trzeba troszkę mocniej przycisnąć na pedały bo zwężony odcinek drogi jest dosyć długi.

Na całej trasie spotkałem 6 rowerzystów. W Mazurolandii (były Park Miniatur – 1 km od Gierłoży) pojawiła się stacja “Mazurolandia”. Jest tabliczka z napisem. W galerii ze zdjęciami poniżej jest reklama o możliwości noclegów w namiotach wojskowych w Camp Park. Może kogoś to zainteresuje – to jest na zdjęciu nr telefonu.

Odwiedziłem też mój ulubiony “bunkier” z drabinką w Gierłoży.

18.07.2013 Wydminy-Kętrzyn – 55 km

Dzisiaj trafiła mi się okazja aby przetransportować busa z bagażami grupy turystów rowerowych z Litwy, odwiedzających Kętrzyn do miejscowości Wydminy. Tutaj według planu miałem zostawić auto i jakoś wrócić do Kętrzyna. Po namyśle, zdecydowałem się, że wrócę rowerem. Zapakowałem go do części bagażowej auta i pojechałem do Wydmin, gdzie na strzeżonym parkingu czekał na turystów. A ja spokojnie, chociaż ciągle pod wiatr jechałem w kierunku Kętrzyna.

Litewskich turystów rowerowych jadących do Wydmin, spotkałem przy moście obrotowym w Giżycku. Chwila miłej rozmowy,  życzenia dalszej dobrej trasy i pomyślności i rozjechaliśmy się w swoich kierunkach.

I tak dzisiaj wyglądała trasa na mapie:

05-07.07.2013 Wizna,Tykocin,Białystok – 436 km

Kolejny weekend i kolejne plany rowerowe. W piątkowe popołudnie zaplanowałem wyjazd w kierunku miejscowości Orzysz. Zanim się wybrałem było już po 17.30 i tak około godziny 21.00 dojechałem do miejscowości Wierzbiny (kilometr od Orzysza), gdzie postanowiłem przenocować pod namiotem w agroturystyce.

Trasa: dzień 1 (piątek) – 70 km:

Nocleg znalazłem bez problemów. W Wierzbinach jest kilka miejsc nad jeziorem Orzysz. Miejsce na nocleg było ok. Trawa ładnie przycięta, czysto, kilka stolików z zadaszeniem do dyspozycji wczasowiczów, gniazda z prądem, kabina prysznicowa, toaleta. Kilka rodzin odpoczywających na łonie przyrody. Po rozstawieniu namiotu, przyszedł czas na zaplanowanie kolejnego dnia. No i wymyśliłem, że pojadę trasą aby odwiedzić kolejne miejscowości, gdzie brakuje mi wpisów do książeczek PTTK. I tak zaplanowałem trasę przez Białą Piską, Jedwabne, Wiznę (Góra Strękowa), Tykocin, Niewodnica Kościelna, Białystok.

Niestety w piątek około północy cicha sielanka skończyła się, gdy przyjechała z wycieczki rodzina z miasta stołecznego do swojej przyczepy turystycznej. Szum, śmiech, rumor, głośna muzyka, alkohol. I jeszcze więcej alkoholu, potem wyzwiska, brzydkie słowa, znów śmiech i śpiew. I tak do godziny 3 rano miałem okazję posłuchać przynajmniej 30-40 przebojów śpiewanych przez biesiadników. Piosenki może i ładne, ale nie w wykonaniu pijanych wczasowiczów, którzy śpiewali tylko 15 -20 sekund każdego z przebojów, bo dalej już nie pamiętali słów. A i warty przypomnienia “dżingiel reklamowy” śpiewany pomiędzy kolejnymi przebojami “tak się bawi, tak się bawi STOLYCA” – tak STOLYCA przez “Y”.

Pomimo, krótkiego snu pomiędzy godziną 3 rano, a godziną 6.00, wstałem wypoczęty. Szybkie śniadanie, pakowanie i w drogę.

Zgodnie z zaplanowaną trasą pojechałem przez miejscowości: Biała Piska, Szczuczyn, Wąsosz, Przytuły, Jedwabne, Wizna. Przekraczając za Wizną rzekę Narew, po kilku kilometrach zjechałem w lewo, gdzie jest usytuowany pomnik “Bitwy Pod Wizną – Polskie Termopile”. Widok z Góry Strękowej jest przepiękny. Dalej przez miejscowość Góra Strękowa pojechałem do Tykocina,Niewodnicy Kościelnej i przez Klepacze wjechałem do Białegostoku.

W Białymstoku, odwiedziłem trzy miejsca obowiązkowe do odznaki PTTK i ruszyłem w kierunku Ełku. Po małej pomyłce kierunku jazdy wróciłem do drogi Nr 65 prowadzącej w kierunku Ełku bo było jeszcze w miarę widno. Tym bardziej, że pracownik stacji benzynowej jak i oznaczenia na mapie wskazywały, że w miejscowości Knyszyn jest miejsce do spania (jakiś motel, hotel itp.). Po dojechaniu do Knyszyna, niestety nie było tam takiego miejsca już od kilku lat. Informacje okazały się nieaktualne. Pozostało mi jechać dalej do miejscowości Mońki, gdzie około godziny 23.000 znalazłem jedyne miejsce do spania w zajeździe. Poza tym udało mi się pobić swój dotychczasowy rekord w jeździe rowerem obładowanym sakwami. Do tej pory już kilkakrotnie nie mogłem przekroczyć liczby 195 przejechanych kilometrów. Nowy dzisiejszy rekord wynosił 212 kilometrów, niewiele więcej od dotychczasowego, ale jednak pierwszy raz dwusetka przekroczona. Szczęśliwy i zmęczony szybko zasnąłem.

Trasa: dzień 2 (sobota) – 212 km:

W niedzielny poranek obudziłem się “na siłę” o 6.00, żeby jak najwcześniej wyruszyć w dalszą trasę do domu.
Po śniadaniu, zapakowałem rower i ruszyłem. Już za miejscowością Mońki okazało się, że jest spora mgła. Szybka przebierka w dodatkową kamizelkę odblaskową i w drogę. Wiatr dzisiaj wiał bardzo niekorzystnie, czyli w twarz.
Po wczorajszej długiej jeździe odczuwałem w nogach zmęczenie. Najgorsze drogi to te z dłuuuugimi prostymi, gdzie po dojechaniu do horyzontu, okazuje się, że jest kolejna dłuuuuuga prosta. Przy miejscowości Bogusze miałem bliskie spotkanie z pieskiem, capnął mnie zębami ale nie ugryzł, biegł obok mnie a gdy chciałem go wyprzedzić, znów łapał mnie delikatnie zębami za nogę. I tak od miejscowości Bogusze do Prostki jechaliśmy sobie razem. W Prostkach zobaczył swojego kolegę i pobiegł w swoją stronę.
W Nowej Wsi Ełckiej postanowiłem lekko skrócić trasę aby nie wjeżdżać do Ełku i skręciłem w kierunku miejscowości: Maleczewo, Szarejki, Szarek, aby wyjechać na drogę Nr 16 przy miejscowości Rękusy, prowadzącą z Ełku do Orzysza.

W miejscowości Wierzbiny, czyli tam skąd w sobotę wyjeżdżałem zrobiłem krótka przerwę na obiadek. Po obiadku, leniwie i dalej pod wiatr dojechałem do Giżycka, gdzie zrobiłem kilka fotek nad kanałem łączącym jeziora NIegocin i Kisajno. Po krótkim odpoczynku ruszyłem w ostatni odcinek drogi powrotnej do domu: Giżycko-Kętrzyn.

Trasa: dzień 3 (niedziela) – 154 km:

Do domu dotarłem po godzinie 16.00 i pokonując 436 km.

29.06.2013 r. Krutyń-Wojnowo-Ukta – 142 km

Trasa na sobotnią wycieczkę została zaplanowana przypadkowo. Choć zabrałem ze sobą książeczki PTTK (KOT, Krajoznawczą i Pielgrzymią). Nie zapowiadał się żaden deszcz, więc korzystam z tej okazji, wsiadam na rower i jadę w rejon Mazurskiego Parku Krajobrazowego.

Odcinek trasy Kętrzyn – Mrągowo, jedzie się dobrze, ruch niewielki. W Mrągowie potwierdzam swój przejazd w książeczce i jadę dalej z Mrągowa do Piecek. I tutaj już szok na trasie, ruch bardzo duży i oczywiście nie brakuje “baranów”, co mają rowerzystów za nic. Jeden na tablicach rejestracyjnych miasta stołecznego, wyprzedzając na podwójnej ciągłej kilka samochodów nawet nie próbował zachować ostrożności gdy wjechał na mój pas ruchu i mając mnie na przeciw nie wykonał żadnej reakcji. Chcąc z tego wyjść cało, musiałem gwałtownie zjechać na trawiaste pobocze i to jeszcze tak aby mnie lusterkiem nie uderzył.

Po dojechaniu do miejscowości Piecki, odwiedziłem Muzeum Regionalne im.Walentyny Dermackiej z Sapiechów. Miałem szczęście, że przebywała tam już wycieczka turystów, gdyż kolekcję znajdującą się w muzeum, można obejrzeć po wcześniejszym telefonicznym umówieniu. Warto odwiedzić to muzeum i zobaczyć ogromną kolekcję figurek.

Po zwiedzeniu muzeum ruszyłem dalej aby dotrzeć do kolejnego punktu trasy. Tutaj droga trochę jakby węższa, ale choć ruch też był spory, nie było żadnych nieprzewidzianych sytuacji na drodze.

Po dojechaniu do miejscowości Krutyń, potwierdzam przejazd w książeczce i powoli przejeżdżam przez miejscowość, podziwiając ilu dzisiaj jest turystów chętnych do skorzystania ze spływu po rzece Krutyń. Parkingi zapełnione. Wiec sezon ruszył na całego. Po Krutyni nadszedł czas na kolejny punkt. Z drogi prowadzącej do Rucianego Nidy, skręcam w lewo w kierunku miejscowości Ukta. Po przejechaniu krótkiego odcinka, widzę szyld Zabytkowy Klasztor Starowierów w Wojnowie.

Po krótkim piaskowym odcinku dojeżdżam do Klasztoru Świętej Trójcy i Zbawiciela w Wojnowie. Po krótkiej rozmowie z Opiekunem obiektu zostaję wpuszczony do środka i choć na ścianie jest widoczny zakaz robienia zdjęć, właściciel pozwala mi zrobić zdjęcie. Obok klasztoru znajduje się stary cmentarz. Również polecam odwiedzenie tego uroczego miejsca.

Wracam do głównej drogi i wjeżdżam do Wojnowa, gdzie mijam jeszcze dwa obiekty sakralne i wpisuję je do książeczki na odznakę pielgrzymią. Z Wojnowa kieruję się dalej do miejscowości Ukta, gdzie robię małe zakupy i potwierdzam w parafii kolejny obiekt sakralny.

Z Ukty kieruję się drogą na Mikołajki ale później skręcam w lewo w kierunku Piecek, aby po kolejnych kilometrach skręcić w prawo w kierunku Kosewa. Wyjeżdżając z Kosewa skręcam w prawo w drogę szutrową przez miejscowości Czerwonka, Tymnikowa, dojeżdżam do Mrągowa. W Mrągowie odwiedzam amfiteatr przy jeziorze Czos i deptakiem – drogą rowerową jadę do głównego skrzyżowania przy stacji Orlen i jadę w kierunku Kętrzyna. Na rozwidleniu dróg jadę w kierunku Pilca i Świętej Lipki, gdzie potwierdzam przejazd. Ze Świętej Lipki jadę do Kętrzyna, mijając po drodze kilkunastu rowerzystów. W Kętrzynie jadę do kętrzyńskiego Zamku, ale niestety był już zamknięty. Po przejechaniu przez centrum miasta wracam do domu.

14-16.06.2013 Dookoła Jezior Mazurskich – 301 km

Zamysł ten już dawno chodził mi po głowie, aby pojechać trasą, która będzie obejmowała swoim torem większość jezior mazurskich.

I tak w piątek po pracy, pomysł zaczął się realizować. Około godziny 17.30 wyruszyłem rowerkiem wzdłuż zaplanowanej trasy do miejscowości Rybakówko Jakunówko, gdzie w agroturystyce “U Mamuśki” miałem zaplanowany pierwszy nocleg. I tak po przejechaniu 61 km dotarłem do celu. Agroturystyka godna polecenia. Spotkałem też tutaj rowerzystę z Belgii, który wracając do swojego kraju z Rosji – doznał jakiejś kontuzji kolana i zatrzymał się na dwudniowy odpoczynek.

Trasa: dzień 1 – 61 km:

Drugiego dnia zanim się ogarnąłem z pakowaniem i rozmowami z właścicielami agroturystki, zrobiła się godzina 9.00. Ruszyłem do Kruklanek, gdzie miałem pierwszy postój na poranną kawę i robienie małych zakupów na dalszą trasę. Poruszałem się drogami mało uczęszczanymi i w tym dniu dominowały drogi szutrowe, polne, leśne, bruk, polne. Nocleg planowałem w miejscowości Karwica, ale nie było jeszcze zbyt późno więc pojechałem dalej do miejscowości Ruciane Nida. Tutaj nie szukając za bardzo noclegu, podjąłem decyzję o wyborze campingu pod szyldem PTTK. Będąc członkiem tej organizacji myślałem, że ośrodek będzie spełniał moje oczekiwania. Po tej szutrowej jeździe byłem dzisiaj bardzo zmęczony i marzyłem o odpoczynku. Cóż bardziej mylnego. Gdybym miał jeszcze raz wybierać to już do tego ośrodka bym nie zajechał. Beznadzieja, jeżeli chodzi o toalety (brak zamków i niedomykające się drzwi), pijane towarzystwo młodych ludzi z miasta stołecznego (sądząc po tablicach rejestracyjnych ich samochodów) przy ognisku do drugiej w nocy i wykrzykiwaniem bluźnierstw na cały ośrodek. O innych atrakcjach pobytu w tym ośrodku szkoda pisać.

Trasa: dzień 2 – 134 km:

O 5 rano rozpadał się deszcz i zaczęło grzmieć. Po totalnie niewyspanej nocy jeszcze to pomyślałem. Ale po godzinie 7.00 słońce wyłoniło się zza chmur i szybko udało mi się spakować i wyruszyć w dalszą drogę. Jeszcze tylko małe zakupy w centrum Rucianego Nidy i dalsza droga wiodła w większości szutrem przez las (pomijając krótkie odcinki asfaltowe w miejscowościach) do Mikołajek. Tutaj krótka sesja zdjęciowa na port żeglugi mazurskiej i już asfaltową drogą do miejscowości Wilkasy. Od Mikołajek droga pod wiatr. Po drodze minąłem jednego sakwiarza. Z Wilkas nie zajeżdżałem do Giżycka choć blisko było, ale pojechałem przez Piękną Górę, Kamionki, Dobę. Tutaj droga asfaltowa zamieniła się w szutrową, a od Pilwy w brukowaną do Radziej. I tutaj zamknąłem swoje kółeczko wokół większości jezior mazurskich.

Trasa: dzień 3 – 106 km:

Czemu akurat taką trasą. Trudno powiedzieć. Tak sobie wymyśliłem i zaplanowałem. Trasa nie przebiegała tak aby okrążyć “wszystkie” jeziora mazurskie. Moim ograniczeniem był weekend. W poniedziałek do pracy.W czasie niedzielnej jazdy, zacząłem odczuwać ból w lewym kolanie. To chyba efekt sobotniej jazdy po drogach szutrowych i czasem “walki z głębokim piachem”.
Do domu dotarłem po godzinie 15.00 i pokonując 301 km.

Tak mniej więcej przebiegała trasa w całości: