Kolejny weekend i kolejne plany rowerowe. W piątkowe popołudnie zaplanowałem wyjazd w kierunku miejscowości Orzysz. Zanim się wybrałem było już po 17.30 i tak około godziny 21.00 dojechałem do miejscowości Wierzbiny (kilometr od Orzysza), gdzie postanowiłem przenocować pod namiotem w agroturystyce.
Trasa: dzień 1 (piątek) – 70 km:
Nocleg znalazłem bez problemów. W Wierzbinach jest kilka miejsc nad jeziorem Orzysz. Miejsce na nocleg było ok. Trawa ładnie przycięta, czysto, kilka stolików z zadaszeniem do dyspozycji wczasowiczów, gniazda z prądem, kabina prysznicowa, toaleta. Kilka rodzin odpoczywających na łonie przyrody. Po rozstawieniu namiotu, przyszedł czas na zaplanowanie kolejnego dnia. No i wymyśliłem, że pojadę trasą aby odwiedzić kolejne miejscowości, gdzie brakuje mi wpisów do książeczek PTTK. I tak zaplanowałem trasę przez Białą Piską, Jedwabne, Wiznę (Góra Strękowa), Tykocin, Niewodnica Kościelna, Białystok.
Niestety w piątek około północy cicha sielanka skończyła się, gdy przyjechała z wycieczki rodzina z miasta stołecznego do swojej przyczepy turystycznej. Szum, śmiech, rumor, głośna muzyka, alkohol. I jeszcze więcej alkoholu, potem wyzwiska, brzydkie słowa, znów śmiech i śpiew. I tak do godziny 3 rano miałem okazję posłuchać przynajmniej 30-40 przebojów śpiewanych przez biesiadników. Piosenki może i ładne, ale nie w wykonaniu pijanych wczasowiczów, którzy śpiewali tylko 15 -20 sekund każdego z przebojów, bo dalej już nie pamiętali słów. A i warty przypomnienia “dżingiel reklamowy” śpiewany pomiędzy kolejnymi przebojami “tak się bawi, tak się bawi STOLYCA” – tak STOLYCA przez “Y”.
Pomimo, krótkiego snu pomiędzy godziną 3 rano, a godziną 6.00, wstałem wypoczęty. Szybkie śniadanie, pakowanie i w drogę.
Zgodnie z zaplanowaną trasą pojechałem przez miejscowości: Biała Piska, Szczuczyn, Wąsosz, Przytuły, Jedwabne, Wizna. Przekraczając za Wizną rzekę Narew, po kilku kilometrach zjechałem w lewo, gdzie jest usytuowany pomnik “Bitwy Pod Wizną – Polskie Termopile”. Widok z Góry Strękowej jest przepiękny. Dalej przez miejscowość Góra Strękowa pojechałem do Tykocina,Niewodnicy Kościelnej i przez Klepacze wjechałem do Białegostoku.
W Białymstoku, odwiedziłem trzy miejsca obowiązkowe do odznaki PTTK i ruszyłem w kierunku Ełku. Po małej pomyłce kierunku jazdy wróciłem do drogi Nr 65 prowadzącej w kierunku Ełku bo było jeszcze w miarę widno. Tym bardziej, że pracownik stacji benzynowej jak i oznaczenia na mapie wskazywały, że w miejscowości Knyszyn jest miejsce do spania (jakiś motel, hotel itp.). Po dojechaniu do Knyszyna, niestety nie było tam takiego miejsca już od kilku lat. Informacje okazały się nieaktualne. Pozostało mi jechać dalej do miejscowości Mońki, gdzie około godziny 23.000 znalazłem jedyne miejsce do spania w zajeździe. Poza tym udało mi się pobić swój dotychczasowy rekord w jeździe rowerem obładowanym sakwami. Do tej pory już kilkakrotnie nie mogłem przekroczyć liczby 195 przejechanych kilometrów. Nowy dzisiejszy rekord wynosił 212 kilometrów, niewiele więcej od dotychczasowego, ale jednak pierwszy raz dwusetka przekroczona. Szczęśliwy i zmęczony szybko zasnąłem.
Trasa: dzień 2 (sobota) – 212 km:
W niedzielny poranek obudziłem się “na siłę” o 6.00, żeby jak najwcześniej wyruszyć w dalszą trasę do domu.
Po śniadaniu, zapakowałem rower i ruszyłem. Już za miejscowością Mońki okazało się, że jest spora mgła. Szybka przebierka w dodatkową kamizelkę odblaskową i w drogę. Wiatr dzisiaj wiał bardzo niekorzystnie, czyli w twarz.
Po wczorajszej długiej jeździe odczuwałem w nogach zmęczenie. Najgorsze drogi to te z dłuuuugimi prostymi, gdzie po dojechaniu do horyzontu, okazuje się, że jest kolejna dłuuuuuga prosta. Przy miejscowości Bogusze miałem bliskie spotkanie z pieskiem, capnął mnie zębami ale nie ugryzł, biegł obok mnie a gdy chciałem go wyprzedzić, znów łapał mnie delikatnie zębami za nogę. I tak od miejscowości Bogusze do Prostki jechaliśmy sobie razem. W Prostkach zobaczył swojego kolegę i pobiegł w swoją stronę.
W Nowej Wsi Ełckiej postanowiłem lekko skrócić trasę aby nie wjeżdżać do Ełku i skręciłem w kierunku miejscowości: Maleczewo, Szarejki, Szarek, aby wyjechać na drogę Nr 16 przy miejscowości Rękusy, prowadzącą z Ełku do Orzysza.
W miejscowości Wierzbiny, czyli tam skąd w sobotę wyjeżdżałem zrobiłem krótka przerwę na obiadek. Po obiadku, leniwie i dalej pod wiatr dojechałem do Giżycka, gdzie zrobiłem kilka fotek nad kanałem łączącym jeziora NIegocin i Kisajno. Po krótkim odpoczynku ruszyłem w ostatni odcinek drogi powrotnej do domu: Giżycko-Kętrzyn.
Trasa: dzień 3 (niedziela) – 154 km:
Do domu dotarłem po godzinie 16.00 i pokonując 436 km.