Pobudka o siódmej rano. Zmęczenie po wczorajszej trasie nadal dawało znać o sobie. Ale dyscyplina to dyscyplina. Dzisiejszy dzień zapowiadał się ciekawie. Jadąc tutaj planowaliśmy z Leszkiem zebrać 20 keszy, no może 30. Dobrze, że mieliśmy swoje rowery. Zawsze to skraca czas dotarcia do poszczególnych punktów. Jak na stolicę polskiego Geocachingu przystało, keszy jest tutaj bardzo dużo. Wydrukowaliśmy sobie poglądowe mapy terenów na których znajdują się kesze, wprowadziliśmy odpowiednie dane do naszych GPS-ów i ruszyliśmy w drogę. Nie będę opisywał tutaj co jak i gdzie znajdowaliśmy, aby nie popsuć zabawy innym, mogącym czytać tą informację.
Ot kilka fotek poglądowych.
Kesz mikro:
Do jednych keszy docieraliśmy bez problemów, a do innych z trudem. Czasami współrzędne punktów trochę się różniły od podanych na stronie internetowej. Zawsze jest możliwa granica błędu urządzenia GPS, którą geokeszer posiada. Czasem też potrzeba trochę szczęścia. Było kilka tak zmyślnie ukrytych, że byliśmy już zdesperowani aby dalej nie szukać i jechać do następnego punktu. Nie udało się też odkryć wszystkich. Kilka keszy nie znaleźliśmy. Albo ich tam nie było, albo my ich nie mogliśmy znaleźć.
Na poszukiwaniu keszy spędziliśmy cały dzień. Ostatniego dzisiejszego kesza odkryliśmy o godzinie 21.20. Czas było wracać do hotelu. Warto tutaj dodać, że miejscowość Górzno jest położone w przepięknym terenie.
Niektórzy nazywają te okolice małymi Bieszczadami. My to potwierdzamy i zapraszamy do zwiedzania Górzna i okolic.
W dniu dzisiejszym zrobiliśmy tylko 50-60 kilometrów. Niby nie wiele, ale za to z dużą ilością odkrytych keszy. Wyszło tego chyba 56 keszy plus 11 nieodkrytych. To dużo więcej niż planowaliśmy.