Początkowo trzy dniowa trasa kolejnego wyjazdu była planowana w rejonie szlaków tatarskich (okolice Sokółki i Białegostoku), ale warunki pogodowe wstrzymały nasz zapęd w tamte rejony. Po wspólnej rozmowie doszliśmy do wniosku, że trasa tym razem będzie prowadziła do stolicy polskiego Geocachingu – Górzna. Wybraliśmy to miejsce ze względu na to, iż jest tam bardzo dużo umiejscowionych keszy do odkrycia – w końcu to stolica Geocachingu. Planując na mapie rzeczywisty przejazd postanowiliśmy również pojechać trasą w której będzie można zdobyć kolejne pieczęcie i punkty na Kolarską Odznakę turystyczną (KOT), Kolarską Odznakę Pielgrzymią (KOP) i kilka wpisów do książeczki Szlakami Zamków w Polsce.
5.00 rano pobudka, sprawdzenie jeszcze raz czy wszystko to co powinno być zabrane zostało spakowane do sakw rowerowych. Wszystko się zgadza. Bilety na pociąg są. Wsiadam na rower. Temperatura 5 stopni powyżej zera. Szału nie ma. Jadę przez miasto na dworzec PKP.
Leszek już na mnie czekał w dworcowej poczekalni. Krótka rozmowa i już zapowiadają nasz pociąg do Olsztyna. Wsiadam do pociągu. Jakoś ustawiamy nasze rowery aby jak najmniej przeszkadzały wsiadającym i wysiadającym podróżnym. Im bliżej Olsztyna, tym robi się coraz mniej miejsca. Młodzież dojeżdża do olsztyńskich szkół pociągiem z okolicznym mniejszych miejscowości. Przecież to piątek. Normalny dzień nauki. Wreszcie dojeżdżamy do stacji Olsztyn Główny. Wysiadamy jako ostatni.
Sprawdzamy jeszcze raz zamocowanie sakw, włączamy GPS-y i ruszamy w drogę. Jedziemy ulicami Olsztyna. Docieramy do informacji turystycznej która mieści się w budynku PTTK przy Starym Mieście w Olsztynie. Potwierdzamy przejazd i jedziemy na dziedziniec Olsztyńskiego Zamku, gdzie robimy sobie małą sesję zdjęciową.
Ruszamy dalej do dzielnicy Dajtki na obrzeżach Olsztyna w kierunku Ostródy. Tutaj jest bardzo dobra i długa droga rowerowa. Jedzie się bardzo przyjemnie. W Dajtkach odwiedzamy stary i chyba trochę zapomniany cmentarz ewangelicki. Tutaj miał być ukryty pierwszy kesz na naszej trasie. Nie znajdujemy go. Prawdopodobnie ktoś go usunął. Jedziemy dalej. Na tym odcinku droga krajowa nr 16 jest dosyć szeroka i poruszamy się w bezpiecznej odległości od jadących aut. Nie znaczy to, że wariatów za kierownicą nie brakuje.
Po kilkunastu kilometrach zjeżdżamy w prawo do m. Gietrzwałd, aby otrzymać potwierdzenie przejazdu oraz otrzymać wpis do Kolarskiej Książeczki Pielgrzymiej. Sanktuarium w Gietrzwałdzie jest obiektem obowiązkowym.
Po zwiedzeniu Sanktuarium ruszamy dalej w kierunku Ostródy. Około 30 kilometra naszej trasy skręcamy w lewo aby dojechać do punktu w którym znajduje się kesz. Miejscem tym jest “Umocniony most kolejowy w Tomarynach”.
Obiekt ciekawy i polecam wszystkim do zwiedzania. Aby nie przekłamać informacji zamieszczam krótki opis ze strony http://geocaching.com : “Zbudowane około 1900 roku dwie czterokondygnacyjne wieże (mg-turm) dla 2 plutonów piechoty, każda uzbrojona w 3 ckm i 5,3cm armatę szybkostrzelną w wieżyczce Grusona na stropie. Wieże połączone są poterną. W literaturze wieże często określane jako znajdujące się w Biesialu (Biessellen).”
Trochę się natrudziliśmy aby znaleźć tego kesza. Po krótkim odpoczynku i posileniu się, ruszamy dalej w kierunku Ostródy. Po drodze mijamy pieszego Pielgrzyma. Pozdrawiamy się wzajemnie i jedziemy dalej. Przy znaku miejscowości Ostróda robimy pamiątkowe zdjęcie.
Leszek zauważa, że w jego rowerze przednie koło wygląda bardzo źle. Wystają druty. Decyzja – trzeba wymienić oponę. Szukamy sklepu rowerowego w Ostródzie. W między czasie zdobywamy wpisy do książeczek: Kolarskiej Odznaki Turystycznej, Pielgrzymiej i Zamków w Polsce.
W centrum Ostródy spotykamy mijanego po trasie pieszego Pielgrzyma.
Chwila miłej rozmowy. Pytania: skąd – dokąd. Wymiana życzliwości. Pamiątkowe zdjęcie. Trasa Pielgrzyma wiedzie aż do Afryki. Chce tam dotrzeć w rok. Życzymy Pielgrzymowi kondycji i wytrwałości.
Znajdujemy sklep i serwis rowerowy przy ul. W.Polskiego. Sklep bardzo dobrze zaopatrzony. Naprawdę. Miła i fachowa obsługa. Leszek kupuje nową oponę do przedniego koła.
Pan z serwisu rowerowego bardzo szybko wymienia starą oponę na nową. Wyjeżdżamy z Ostródy dalej jadąc drogą nr 16 w kierunku miejscowości Lubawa. Około 80 km naszej dzisiejszej trasy zjeżdżamy w prawo do miejscowości Rożental.
Jest tutaj przepiękny stary zabytkowy kościół parafialny pod wezwaniem św. Wawrzyńca, drewniany, barokowy, zbudowany w 1761 roku. Tutaj również potwierdzamy swój przejazd. Przed sklepem spożywczym robimy sobie krótką przerwę przy …. Żubrze.
W Rożentalu przed kościołem na skrzyżowaniu zobaczyliśmy drogowskaz z nazwą miejscowości Gierłoż 5 km.
Taka sama nazwa miejscowości Gierłoż jest również niedaleko Kętrzyna, gdzie znajdują się fragmenty bunkrów byłej wojennej kwatery Wolfschanze. Tutaj też mała chwila dla posilenia
Dojeżdżamy do miasta Lubawa. Tutaj szukamy kolejnego obowiązkowego kościoła do Kolarskiej Odznaki Pielgrzymiej. Znajdujemy bez trudu. Potwierdzamy swój przejazd.
W samym centrum miasta usytuowana piękna fontanna. Fotki obowiązkowe i ruszamy dalej. Potwierdzamy swój przejazd również w miejscowości Sampława, gdzie również ubieramy dodatkowe kamizelki i opaski odblaskowe. Bycie widocznym jest najważniejsze.
Do Nowego Miasta Lubawskiego dojeżdżamy około godziny 18.40. Zaczyna być już coraz ciemniej.
Z małym trudem ale jednak otrzymujemy potwierdzenie przejazdu w kolejnym obowiązkowym obiekcie do książeczki Kolarskiej Odznaki Pielgrzymiej.
Jadąc do miejscowości Górzno – najprościej byłoby już w Lubawie skręcić w drogę nr 541 a potem w 544 w kierunku miejscowości Bartniczka. Ale jednak chęć zdobycia obowiązkowych potwierdzeń na odznakę pielgrzymią wydłuża nam trasę. Chcieliśmy w Nowym Mieście Lubawskim skręcić w drogę 538 na Grodziczno, jednak po kilkuset metrach przekonaliśmy się, że w takich warunkach słabej widoczności i złego stanu nawierzchni drogi, szybko do celu nie zajedziemy. Zapadła decyzja, że pojedziemy dłuższą trasą ale lepszą. Ruszyliśmy drogą nr 15 w kierunku miejscowości Brodnica. W miejscowości Kurzętnik otrzymaliśmy potwierdzenie do książeczki Szlaków Zamków w Polsce. Tutaj też robimy krótki postój na stacji benzynowej. Gorąca herbata to jest to czego potrzebujemy. Po drodze długie podjazdy. Tuż po godzinie 21.00 dojeżdżamy do Brodnicy.
Dzwoni telefon. Odbieram. Właściciel agroturystyki w Górznie upewnia się czy na pewno dojedziemy dzisiaj na nocleg. Zostało jeszcze dwadzieścia kilka kilometrów. Zapewniam, że na pewno dojedziemy. Jest coraz zimniej. Ubieramy dodatkowe rękawice. Po drodze jeszcze mały postój na regenerację sił. Po przejechaniu 155 kilometrów o godzinie 23.00 dojeżdżamy do Górzna, gdzie czeka na nas miłe powitanie przez właścicieli agroturystyki w pierwszym w Polsce Hotelu Geocachingu. Pełne dane adresowe podałem w zakładce: Polecane strony.
Tutaj też poznajemy Darka (syna właścicieli), który jest pierwszym założycielem Geocachingu w Polsce. Dowiadujemy się również wielu bardzo ciekawych rzeczy o Geocachingu. Nie ma co ukrywać My jesteśmy dopiero osobami początkującymi, więc każda informacja jest dla nas bardzo ważna.
Na miejscu otrzymujemy klucz od pokoju, kilka ciekawych ulotek reklamowych o okolicach Górzna i regionie. Jest też ulotka o Geocachingu. Idziemy po schodach na górę do pokoju. Wszystko ładne zadbane, czysto. W pokoju są trzy oddzielne pomieszczenia. Jest salonik ze stołem, fotelami i telewizorem do którego jest podłączona telewizja satelitarna, w drugim dwa tapczaniki do spania, a w trzecim łazienka z prysznicem. Warto też wspomnieć o bezpłatnym bezprzewodowym dostępie do sieci Internet. Bardzo szybkim internecie. Rozpakowujemy sakwy, prysznic. Zgrywamy przejechaną trasę z GPS-u do laptopa. Ustalamy, że o 7.00 pobudka i szybko zasypiamy. Zmęczenie dało znać o sobie.
Więcej fotek w fotogalerii.
Dzisiejszy przejazd wyglądał tak: