29.05.2012 Braniewo, Gronowo – 23 km

Po krótkiej przerwie związanej z czasową zmianą miejsca pracy, wreszcie wsiadłem dzisiaj na rowerek. Jadąc do Braniewa, gdzie teraz będę pracował, po raz pierwszy postanowiłem zabrać ze sobą w delegację rower. Kupiony  kilka miesięcy temu używany bagażnik rowerowy, mocowany do tylnej klapy mojego auta spisał się bardzo dobrze. Choć miałem małe obawy czy mocowanie bagażnika i roweru wytrzyma. Po przejechaniu 120 km, wszystko było OK.

Pogoda dzisiaj pochmurna, choć słoneczko też wystawało zza chmur. Po powrocie z pracy do domu przebrałem się w odpowiedni strój i ruszyłem na zwiedzanie okolicy, które jest związane z kolejnym zdobywaniem punktów do Kolarskiej Odznaki Turystycznej KOT. Mam nadzieję, że przez najbliższy miesiąc tych punktów trochę przybędzie. Dlatego te trasy będą na początku krótkie.

Dzisiejszą trasę sobie wymyśliłem na kierunku: Braniewo-Mołoteczno-Gronowo(przejście graniczne z Federacją Rosyjską)-Rodowo-Zgoda-Mołoteczno-Braniewo. Całość 23 km.

Wyjeżdżając z Braniewa na kierunku Gronowo, zaczął padać deszcz. Dobrze, że miałem na sobie odpowiednią kurtkę na taką pogodę. Boczny wiatr też nie pomagał w jeździe.

Po dojechaniu do m.Gronowo zrobiłem zdjęcie Kościoła do książeczki pielgrzymiej. Zaraz za m. Gronowo jest już tablica z oznaczeniem Przejście Graniczne Gronowo.

Tym sposobem mam już komplet zdjęć na tle tablic wszystkich przejść granicznych drogowych z Federacją Rosyjską.

W drodze powrotnej skręciłem w prawo na kierunek Rodowo – Zgoda. Po dojechaniu do m.Zgoda zawróciłem na główną drogę do Braniewa. Po dojechaniu do Braniewa deszcz już przestał padać i pojawiło się słońce.

Kilka pamiątkowych fotek przy Bazylice Mniejszej p.w. Św. Katarzyny i obowiązkowy wpis do książeczki pielgrzymiej.

Pojechałem jeszcze do znajdującego się niedaleko amfiteatru dla zrobienia w ładnym parku kilku zdjęć i wróciłem do swojej kwatery.

Jeszcze po drodze fotka z czołgiem.

Cała trasa dzisiejsza: 23 km.

Przejazd ogólnie wyglądał tak:

24.05.2012 Asuny, Mołtajny, Barciany – 91 km

Kontynuując zdobywanie potwierdzeń na Kolarską Odznakę Turystyczną, postanowiłem udać się do kolejnej miejscowości wysuniętej na północ od Kętrzyna. Miejscowość ta to Asuny. Temperatura powietrza około 12 stopni o godzinie 8 rano. Wiele dosyć silny wiatr. Jak zawsze w twarz. Ruszyłem tak jak wczoraj do Srokowa, gdzie otrzymałem w Urzędzie Gminy, potwierdzenie swojego przejazdu. Dzisiaj już bez robienia zdjęć ruszam dalej. Droga jest taka sama co wczoraj do miejscowości Srokowski Dwór, za którą skręcam w lewo (wczoraj w prawo).

Mijam miejscowości: Wilczyny, Łęknica, Święty Kamień. Do tej pory od m. Srokowo super nawierzchnia asfaltowa i zerowy ruch samochodów. Niestety za m. Święty Kamień, ostatnia część tej drogi do Asun to tak jak wczoraj po płytach. A więc trzęsie znowu.

Wieje mocny boczny wiatr.

Dojeżdżam do celu swojej wycieczki czyli do miejscowości Asuny.

Tutaj kilka pamiątkowych fotek na tle Cerkwi oraz na tle budynku w której mieściła się dawniej Strażnica WOP.

Po sesji fotograficznej jadę do m.Mołtajny, aby potwierdzić w sklepie swój przejazd oraz otrzymać odcisk pieczęci w tutejszej Parafii.

Kolejno mijam: Arklity, Aptynty i tutaj z drogi na Barciany skręcam w prawo w kierunku m. Wielewo, gdzie mam obowiązkową sesję fotograficzną na tle już ruin pałacu z XIX w. w której dawniej była Strażnica Wojsk Ochrony Pogranicza, jako dokumentacja na odznakę PTTK “Szlakami Obrońców Granic”.

W drodze powrotnej zajeżdżam w m.Barciany do tutejszego Zespołu Szkół im. Straży Granicznej, w której znajduje się Sala Tradycji, aby uzyskać kolejne potwierdzenie na odznakę PTTK “Szlakami Obrońców Granic”.

Trasa: Kętrzyn – Stara Różanka – Nowa Różanka – Siniec -Solanka – Srokowo – Srokowski Dwór – Wilczyny – Łęknica – Święty Kamień – Asuny – Mołtajny – Arklity – Aptynty – Wielewo – Kotki – Gradowo – Gęsie Góry – Barciany – Winda – Stara Różanka – Kętrzyn (jeszcze po mieście kółeczko). Cała trasa 91 km.

Dzisiejszy przejazd wyglądał tak:

22.05.2012 Brzeźnica – Wyskok – 85 km

Według zapowiedzi dzisiaj ma być bardzo ciepło. Czuję jeszcze w kolanach ostatni weekend na rowerze. Wczorajsza przejażdżka 22 km za bardzo nie pomogła. Postanowiłem dzisiaj pojechać trochę dalej. Ale gdzie? Warto jeszcze pojechać trasą, która nie była jeszcze zaliczona na kolarską odznakę turystyczną KOT PTTK. Otwieram jedną, drugą mapę. Przyglądam się, obliczam. Decyzja: jadę do Brzeźnicy. To już prawie pod granicą z Rosją. Postanawiam, że wracając z Brzeźnicy skręcę w lewo do m. Wyskok. Znajduje się tam rezerwat siedmiu wysp. Bardzo ładny punkt widokowy na cały rezerwat. Jest godzina 10.00 ubieram się w strój kolarski, wyciągam rower i już o 10.15 jadę spod domu. Jest ciepło. Kręcę sobie luźno. Mięśnie się rozgrzewają.

Pierwszy przystanek robię w m. Srokowo, gdzie w Urzędzie Gminy, potwierdzam swój przejazd w książeczce wycieczek kolarskich KOT. Po małej sesjo fotograficznej budynków wokół urzędu, jadę dalej w kierunku Brzeźnicy.

Po drodze zajeżdżam na leśny parking przy drodze. Super miejsce na wypad z rodzinką lub znajomymi. Parking jest ogrodzony, jest brama wjazdowa, miejsce do gry i zabaw z dziećmi, specjalnie obudowane miejsce na ognisko lub grilla, jest spora wiata zadaszona, gdyby zaczęło padać. Naprawdę super. Kilka kolejnych fotek i dalej w drogę.

Mijam niewielki  mostek nad kanałem mazurskim. W tej części kanał jest bardzo zarośnięty, ale dla wprawnego obserwatora nie będzie problemem zobaczyć linię brzegową. Jadąc dalej mijam po drodze miejscowości: Bajory Małe, Bajory Wielkie.

Za Bajorami Wielkimi droga asfaltowa zamienia się na drogę z płyt. Zaczyna się jazda po trzęsawce. Tak trwa do samej miejscowości Brzeźnica. Warto dodać, że w tych trzech mijanych miejscowościach nie ma sklepu spożywczego i warto się wcześniej zaopatrzyć w Srokowie w jakieś napoje. W Brzeźnicy nie ma Sołtysa, muszę więc wracać do Bajor Małych by u Sołtysa potwierdzić przejazd przez miejscowość.

Przy okazji robię pamiątkowe zdjęcie przy cerkwi ukraińskiej dla potwierdzenia do odznaki pielgrzymiej KOP. Wpis do książeczki uzupełniony i wracam na drogę do Brzeźnicy aby za miejscowością Bajory Małe skręcić w prawo na miejscowość Wyskok.

Mijam położony na skarpie wśród drzew cmentarz rodowy rodziny Totenhoefer.

Teraz droga zamienia się w asfalto-szuter. W miejscowości Wyskok skręcam w prawo i po minięciu kilku domów po lewej stronie drogi mijam kolejny cmentarzyk wśród pól.

Cmentarz ładnie położony na zboczu pola, w cieniu wysokich drzew.

Kolejna zmiana nawierzchni na piaszczystą i pod górkę. Na wzgórzu dojeżdżam do pierwszego punktu widokowego na jezioro Oświn, jezioro siedmiu wysp. Jadę dalej piaszczystą drogą i przy ostatnim budynku po prawej stronie skręcam na przeciw bramy wjazdowej na małe wzniesienie z którego rozciąga się wspaniały widok na cały rezerwat.

Chwila na odpoczynek, na zdjęcia. Warto było tu przyjechać. Ostatnim razem byłem tutaj samochodem 1 kwietnia i widok był jeszcze lepszy, bo wówczas drzewa nie miały liści i było bardziej przejrzyście. Mimo wszystko dzisiaj też tutaj jest pięknie.

Ruszam dalej drogą, która zamienia się w piach. Trudno jest jechać, gdy koła grzęzną, ale jakoś mi się udaje. W lesie mijam tablicę informacyjną Rezerwat Przyrody “Jezioro Siedmiu Wysp”.

Jadąc dalej droga w lesie się rozdziela na dwie. Nie popatrzyłem na mapę i wybrałem drogę w prawo. Ku mojemu zaskoczeniu droga leśna niedługo się skończyła i zaczęła się droga wśród pól. Temperatura na gps-ie 31.2 stopnie ciepła. Nieźle.

Według wcześniejszych planów miałem jechać cały czas drogą leśną i skręcić w lesie w prawo, aby dojechać bezpośrednio do wcześniej opisanego parkingu w lesie. Wracać po grząskim piachu już mi się nie chciało, więc jechałem wśród tych pół dalej, myśląc dokąd zaprowadzi mnie ta droga. Zaprowadziła do środka miejscowości Bajory Małe, czyli prawie do miejsca z którego skręcałem na m. Wyskok.

Kilka kilometrów nadłożyłem, ale nic to, jadę dalej. Na szczęście jest już asfalt. Po drodze uzupełniam bidon z butelki którą miałem w sakwie. Dobrze, że miałem wodę ze sobą.  Wracam do m. Srokowa i skręcam na drogę do Kętrzyna.
Pod dom podjeżdżam o godzinie 15.15.

Trasa: Kętrzyn – Stara Różanka – Nowa Różanka – Siniec -Solanka – Srokowo – Srokowski Dwór – Bajory Małe – Bajory Wielkie – Bajory Małe – Wyskok – Bajory Małe – Srokowski Dwór – Srokowo – Solanka – Siniec- Nowa Różanka – Stara Różanka – Kętrzyn. Cała trasa 85 km.

Dzisiejszy przejazd wyglądał tak:

19-20.05.2012 Stańczyki, Trójstyk Wisztyniec, Wigry – 370 km

Moje plany aby w ten weekend uczestniczyć w zlocie członków forum rowerowego www.podrozerowerowe.info w Międzygórzu niestety się nie ziściły. Aby mimo wszystko spędzić ten czas na rowerze wymyśliłem sobie trasę po ostatniej wycieczce jednodniowej do przejścia granicznego w Gołdapi, aby pojechać dalej ale już z noclegiem z racji odległości do przejechania w jednym kierunku. Namówiłem do wspólnej wycieczki kolegę, który tych okolic jeszcze nie zwiedzał z pozycji rowerowego siodełka.

Trasa: dzień 1: Kętrzyn – wieża Bismarcka w Srokowie – Węgorzewo – Banie Mazurskie – Rapa – Banie Mazurskie – Dubeninki – Most w Kiepojciach – Mosty w Stańczykach – Żytkiejmy – Trójstyk Wisztyniec (granica polsko-litewsko-rosyjska – Wiżajny – Rutka Tartak – Gulbieniszki. Całość 190 km.

Trasa: dzień 2: Gulbieniszki – Suwałki – Klasztor w Wigrach – Suwałki – Bakałarzewo – Olecko – Wydminy – Giżycko – Kętrzyn. Całość 180 km.

Pomimo niekorzystnej pogody przed planowanym wyjazdem, synoptycy zapowiadali, że weekend ma być bez deszczu i będzie ciepło. Wierząc w te zapowiedzi, zabraliśmy się do przygotowywania trasy i ekwipunku. Specjalnie zakupiliśmy do naszych rowerów pedały SPD i buty w których mocuje się zatrzaski. Dzień przed wyjazdem (piątek) przetestowałem rowerek z nowymi pedałami. Nie było to tak proste na początku ale było OK. Wieczorem jeszcze sprawdziłem zawartość sakw, aby zabrać to co może okazać się niezbędne i potrzebne. Małe zaskoczenie przy ważeniu sakw. Tylne sakwy ważyły 6 i 7 kilogramów, sakwa przednia 1 i do tego jeszcze bidon z płynem. Jak bym nie ustawiał całość prawie 15 kilogramów. Do tej pory jeździłem z jedną sakwą, która ważyła około 6 kilogramów. Myślę sobie OK, chyba tak musi być.

W sobotę ruszyliśmy o 6 rano. I tu pierwsze zaskoczenie, że rower jest obciążony i już niestety nie jest tak lekko jak wcześniej. Chylę głowę przed tymi co jadą w dłuższe trasy i mają po 40 kilogramów na rowerze (a może i więcej).

Szału nie z prędkością nie ma , ale tez nie o to chodzi. Ma być przyjemność z samej jazdy.
Pierwszym naszym punktem do zwiedzenia była wieża Bismarcka w Srokowie.

Sam dojazd nie sprawiał problemów, ale już na samą górę trzeba było rowerki pchać skrajem zagajnika. Kilka fotek pamiątkowych i wracamy na drogę szutrową aby ruszyć dalej po trasie. Pyk – i lusterko w moim rowerze pękło. Klej rozwiązał problem, ale potrzebuje czasu by zastygł.

Po minięciu Węgorzewa postanowiliśmy zrobić sobie przystanek na małe śniadanie. Zatrzymaliśmy się na przystanku autobusowym.

Po posileniu się i zamocowaniu lusterka jedziemy dalej. Kolejnym punkt przystankowy to Banie Mazurskie, gdzie potwierdzamy przejazd w książeczce wycieczek kolarskich KOT i skręcamy w lewo w kierunku miejscowości Rapa, gdzie znajduje się “mazurska piramida” – grobowiec rodzinny Farenheidów.

Kilka pamiątkowych fotek i wracamy do m.Banie Mazurskie.

Przejeżdżając przez Banie Mazurskie, zachciało mi się zatrzymać przed jednym ze sklepików. Oczywiście zatrzymałem się bez problemu. Zapomniałem tylko o jednej najważniejszej rzeczy – pedały SPD i buty z zatrzaskami. Pierwsze było moje zdziwienie, kolejne krótki lot, następne słuchanie płyty “chodnikowej”. Potwierdzam również, że buty wypinają się z zatrzasków SPD po upadku jak przy jeździe na nartach. Na pytanie czy taki upadek w bok z rowerem z niewypiętymi butami z zatrzasków boli – odpowiadam – boli. Bardzo. Kolega Leszek od razu przybiegł aby mi pomóc, ale wstałem o własnych siłach. Upadek był tak głośny, że z dwóch pobliskich sklepów wyszły Panie aby zobaczyć co się stało.

Po doprowadzeniu się do funkcjonalności ruszyliśmy dalej w stronę m.Gołdap. Nie wiem, skąd miałem w głowie myśl, że informacja turystyczna w Gołdapi pracuje w sobotę do godziny 14.00, a fajnie byłoby mieć ich pieczęć w książeczce wycieczek kolarskich. Pędziliśmy co sił aby zdążyć. Po drodze zaczyna coś szwankować rower Leszka. Przy podjazdach przeskakuje mu zębatka co jakiś czas. Przy tabliczce Gołdap byliśmy o 13.54. Wjeżdżamy na drogę dla rowerów i chyba nie damy rady bo jeszcze parę kilometrów tej drogi przed nami. Zziajani podjeżdżamy pod informację turystyczną w Gołdapi i zaskoczenie: informacja pracuje w soboty do godziny 17.00. Super. Tylko skąd ta myśl, że do 14.00. Może dlatego, że w innych miastach tak pracuje.

Otrzymujemy potwierdzenie do książeczek chwila zwiedzania centrum Gołdapi i ruszamy do przejścia granicznego aby zrobić pamiątkowe zdjęcie. Jest nie daleko więc po chwili jesteśmy przed znakiem “Przejście Graniczne Gołdap”.

Fotka i wracamy do Gołdapi, gdzie robimy małe zakupy i ruszamy dalej. Po drodze do kolejnego punktu trasy czyli Dubeninek i mostu w Kiepojciach, posilamy się na przydrożnym przystanku autobusowym. Syci i opici jedziemy dalej.

W Dubeninkach potwierdzenie do książeczki i za miejscowością Barcie skręcamy na most w Kiepojciach. Most robi wrażenie bardzo zniszczonego i tak też wygląda.

Fotka i jedziemy do kolejnego przystanku którym są mosty w Stańczykach. Zjeżdżając z głównej drogi w prawo do Stańczyk, nawierzchnia się pogarsza. Zjeżdżając w dół widać mosty i stromy zjazd. Przy mostach jest parking ale postanawiamy wjechać po szutrze na samą górę, na mosty. Mijamy budkę i STOP. Bilecik trzeba wykupić. Cena 4 złote i upajamy się wspaniałym widokiem samych mostów i z mostów. Robi wrażenie.

Powolny podjazd pod górę i znów jesteśmy na drodze w kierunku Trójstyku. Mijamy Żytkiejmy w których potwierdzam przejazd do książeczki Rajdu Dookoła Polski i docieramy na Trójstyk granic Polski, Litwy i Rosji. Warto się zapoznać z zasadami jakie obowiązują przy tego typu obiektach na znajdującej się w pobliżu tablicy informacyjnej.

Pamiątkowa fotka monolitu i ruszamy dalej do Wiżajn i Rutki Tartak.

Warto zaznaczyć, że na tej trasie jest sporo podjazdów. Mniejszych i większych. Warto było tu być aby podziwiać widoki.

Powoli dzień ma się ku końcowi i w Rutce Tartak zakładamy na siebie kamizeli odblaskowe.

Tu też potwierdzamy przejazd w książeczkach. Nocleg mamy zaplanowany w m. Gulbieniszki, a więc jeszcze jakieś 9 km. Docieramy na miejsce już w ciemnościach.

Na liczniku przejechanych 190 km.

Wieczorem, krótka pogawędka z właścicielami Agroturystyki (serdecznie pozdrawiamy) i udajemy się na spoczynek.

Pobudka o około godziny 7.00. Przegląd sakw i robienie porządków. Ileż to rzeczy się zabrało i nie będzie się z nich korzystać. Podeszliśmy do tematu pewnie bardziej z przezorności niż roztropności. Niby lepiej mieć niż zapomnieć czegoś na drogę. Gorzej, że tych “mieć” jest nie mało i dla tego też waga sakw odpowiednia. Mamy pierwsze małe doświadczenie na przyszłość.

Po pożegnaniu się z właścicielami Agroturystyki w Gulbieniszkach ruszamy dalej.

Polecamy Gospodarstwo Agroturystyczne Pod Cisową Górą.
Adres: http://www.cisowa.suwalszczyzna.net.
Gulbieniszki 4, 16-404 Jeleniewo
tel. 515 287 800.

Trochę ciężko dzisiaj ale się nie poddajemy. Niedzielny plan był taki aby dojechać do Suwałk (dużo dróg rowerowych) i wracać do Kętrzyna. Postanowiliśmy troszkę dołożyć kilometrów i skręciliśmy w Suwałkach na drogę w kierunku m.Sejny i ruszyliśmy do m. Wigry aby potwierdzić przejazd do książeczki KOT oraz na odznakę pielgrzymią.

Zespół klasztorny w Wigrach jest bardzo ładny i przyjemnie się tu jedzie. Chociaż ruch w kierunku Sejn na drodze bardzo duży, a droga wąska. W Wigrach robimy krótki odpoczynek na kawę.

Wracając do Suwałk robimy dłuższą przerwę na większy posiłek. Jest parking w lesie, są ławeczki, stolik. Zatrzymujemy się. Dzisiaj jest ciepło i nawet przy posiłku komary nie dokuczają.

Z pełnymi brzuchami po woli ruszamy do Suwałk i dalej przez Bakałarzewo, Olecko, Wydminy. Przed m. Siedliska kończy się bateria w lokalizatorze gps i zaczyna pikać w telefonie. Docieramy do Giżycka gdzie uzupełniamy napoje. Choć do domu jeszcze 35 km to czujemy się jak już prawie w domu. Pamiątkowa fotka na odnowiony Zamek w Giżycku i dalej w drogę.

Leszek ma coraz większe problemy z rozciągniętym łańcuchem, który co jakiś czas zaczyna spadać z zębatek. Dla Niego wizyta w serwisie rowerowym to już niestety konieczność

Powoli, zmęczeni i szczęśliwi docieramy do Kętrzyna kilkanaście minut po 20.00. Na liczniku przejechanych 180 km.

Cała trasa dwudniowa: 370 km.

Przejazd ogólnie wyglądał tak:

12.05.2012 – wycieczka rowerowa PTTK – 55 km

12 maja. Dzisiaj według planu o godzinie 9.30 ma się rozpocząć rajd turystyczny PTTK “Wiosna-2012”. Planowana jest wycieczka rowerowa i piesza. Pogoda od samego rana pochmurna, pada deszcz, temperatura około 6-8 stopni ciepła. A więc szału nie ma. Na rajd ruszam razem z córką oraz kolegą Leszkiem. Razem mamy stanowić drużynę rowerową. Rowery przygotowane, wszystkie inne potrzebne rzeczy spakowane w sakwie. Ubranie na złą i deszczową pogodę również mamy przygotowane. Zastanawiamy się czy jechać. Pół godziny przed wyjazdem wyprowadzamy rowery przed dom. Deszcz przestaje padać. Wiatr nie daje złudzeń, że wieje. Ruszamy do miejsca zbiórki. Na miejscu jesteśmy przed czasem. Dołączamy do Leszka który przybył jako pierwszy. Turyści do wycieczki pieszej też już są.

Po przybyciu Prezesa Zarządu Oddziału PTTK okazuje się, że zła pogoda sprawiła, iż inni wcześniej chętni rowerzyści zrezygnowali i dołączyli do wycieczki pieszej. Rowery pozostawili w domach. Czyli nasza trójka jest jedyną drużyną rowerową. Mała burza mózgów co dalej. Jedziemy – czy nie jedziemy? Prezes Koła PTTK pomaga nam podjąć decyzję. Możemy wybrać sobie dowolną trasę, aby mieć zaliczony rajd rowerowy i wpis do książeczki kolarskiej.

Po krótkim zastanowieniu się nad wyborem trasy, wybraliśmy trasę: Kętrzyn – Wilkowo – Bezławki – Święta Lipka – Reszel – Tołkiny – Linkowo – Kotkowo – Filipówka – Biedaszki – Kętrzyn. Całość 55 km.

Ruszamy naszą trójką do Wilkowa. Wiatr dość mocny, boczny. Ruch na drodze spory, bo i to główna droga do Mrągowa. Po dojechaniu do miejscowości Wilkowo, skręcamy w prawo, gdzie ruch samochodowy praktycznie ustaje. Szkoda tylko, że nie ustaje wiatr, teraz wiejący w twarz.

Postanawiamy, zrobić mała przerwę w Bezławkach.

Duże wrażenie robi widok z góry na którym jest umiejscowiony Zamek w Bezławkach. Obowiązkowe fotki. Po przerwie ruszamy dalej do Świętej Lipki. W Świętej Lipce obowiązkowy wpis do książeczki wycieczek kolarskich KOT córki.

Na przystanku autobusowym w Świętej Lipce postanawiamy zrobić małą przerwę na posiłek i ciepłą herbatę. Po posileniu się ruszamy dalej do Reszla. Tutaj w Reszelskim Zamku dokonujemy wpisu w książeczce “Szlakami Zamków w Polsce”.

Ruszamy dalej w stronę Tołkin. Po przejechaniu kilku kilometrów w stronę Korsz, skręcamy w prawo w stronę miejscowości Worpławki.

Tutaj już asfalt zamienia się w szuter, a później w bruk. Warto zaznaczyć, że pogoda się poprawiła. Niebo jest nadal zachmurzone, ale są przejaśnienia i jest cieplej.

W Tołkinach robimy pamiątkową fotkę przy kościele i ruszamy dalej przez Linkowo, Kotkowo, Filipówkę, Biedaszki  do Kętrzyna.

Na tym kończy się dzisiejszy rajd.

Dzisiejszy przejazd wyglądał tak:

09.05.2012 – Sterławki Średnie – 42 km

9 maja. Dzisiaj nie planowałem żadnej jazdy rowerem. Rozmowa przez telefon z bratem Mariuszem zmieniła plany. Mariusz dzwonił, że właśnie jest na rowerku w okolicach Bartoszyc. Zwiedza zabytkowe Pałace w tym rejonie. Pytał się co ja porabiam. Nic. I to wystarczyło, aby o 18.20 przebrać się w strój rowerowy i ruszyć w drogę rowerem.

Jadąc od domu zastanawiałem się nad miejscem docelowym. Może Gierłoż, może Barciany. Wybór padł na Sterławki Wielkie, ale jakoś nie było tych 20 km w jedną stronę, więc jechałem dalej.

Magiczną cyfrę 21 km osiągnąłem za Sterławkami Średnimi, gdzie zawróciłem w drogę powrotną.

09.05.2012 – Wycieczka jednodniowa. Trasa: Kętrzyn – Martiany – Sterławki Wielkie – Sterławki Średnie – Kętrzyn. Całość 42 km.

Należy dodać, że pogoda była bardzo ładna, było dosyć ciepło. Po drodze spotkałem dwóch kolarzy, kilkunastu rowerzystów.

Ot taka przejażdżka.

Dzisiejszy przejazd wyglądał tak:

05.05.2012 – Gołdap – 195 km

5 maja. Dzień wcześniej pomimo zapowiedzi w TV Pogoda, że dzisiaj w rejonie północno-wschodnim będą burze i deszcze, sprawdzam pogodę na stronie internetowej http://www.meteo.pl/. Tutaj prognoza bardziej optymistyczna, choć deszcze mają być w tym rejonie około godziny 17.00.

Postanawiam ruszyć na długą trasę: do m. Gołdap. Czemu tam. Nie wiem. Może aby sprawdzić swoją kondycję – czy dam radę. Trasa alternatywna do m.Banie Mazurskie gdyby jechało się źle.

05.05.2012 – Wycieczka jednodniowa. Trasa: Kętrzyn – Węgorzewo – Banie Mazurskie – Gołdap – Granica Państwa  – Banie Mazurskie – Kruklanki – Giżycko – Kętrzyn. Całość 195 km.

Dotychczasowy mój rekord wycieczki jednodniowej wynosił 170 km gdy dojechałem do m.Szczytno w dniu 22.10.2011. A więc kolejny mój rekord pobity.

Tablicę koniec miejscowości Kętrzyn mijam dokładnie o godzinie 6.00. Ruszam tak rano gdyż trasa dosyć długa.
Temperatura około 11 stopni ciepła, słoneczko świeci, świat się budzi.

Mijam po kolei miejscowości na tej trasie. Dojeżdżam do Węgorzewa.

Tu podbijając książeczkę wycieczek kolarskich KOT otrzymuję informację, że Muzeum w Węgorzewskim Zamku tak wcześnie nie jest czynne i od razu ruszam w stronę m. Gołdap.
Ruch na trasie słaby – co mnie cieszy. Pewnie dlatego, że godziny poranne.

Dojeżdżam do m. Banie Mazurskie, gdzie mam kolejny wpis do książeczki KOT. Od tej miejscowości droga coraz bardziej się wspina. Są małe zjazdy ale podjazdów jest zdecydowanie więcej i są większe i dłuższe. Jest spory odcinek remontowanej drogi.

W miejscowości Wronki gdzie jest na trasie najwyższy punkt, korzystam z chwili przerwy i odwiedzam cmentarz z II wojny światowej, gdzie są mogiły żołnierzy radzieckich.

W niedalekiej okolicy widać wielkie wiatraki.

Dojeżdżam do m. Gołdap. Tutaj już zakaz ruchu rowerów i skręcam w drogę dla rowerów, która prowadzi co centrum miejscowości.

Odwiedzam główny plac w Gołdapi. Tutaj pamiątkowa fotka. Niedaleko placu ładny budynek – to Magistrat.

Kilkadziesiąt metrów od Magistratu – punkt Informacji Turystycznej. Otrzymuję tutaj kolejne potwierdzenie do książeczki wycieczek kolarskich KOT oraz książeczki Rajdu Dookoła Polski. “Wybijam” tutaj też sobie pamiątkową monetę, oraz uzbrajam się w folderki atrakcji turystycznych. Po miłej rozmowie z Panem z Informacji Turystycznej, udaję się w rejon pobliskiego przejścia granicznego z Federacją Rosyjską.

Dojeżdżam do znaku Przejście Graniczne Gołdap. Niestety nie mam ani wizy ani paszportu. Pamiątkowa fotka i jadę w dalszą drogę.

Jadę odwrotną trasą co wcześniej i dojeżdżam do miejscowości Banie Mazurskie i skręcam w lewo w kierunku miejscowości Kruklanki. Warto dodać, że już mam przeciwny wiatr w twarz. Ciężko się jedzie pod wiatr. Droga w większości to masa bitumiczna i jedzie się różnie. Przeważnie źle bo trzęsie. W drodze do Kruklanek piękne widoki.

Sporo turystów. Pamiątkowa fotka i dalej do Giżycka. Tutaj droga już lepszej nawierzchni aż do samego Giżycka.

W Giżycku kolejny wpis do książeczki KOT w Twierdzy Boyen i dalej już w stronę Kętrzyna.
Po drodze widzę na horyzoncie już ciemniejsze chmury. Może zdążę przed deszczem.

Nie zdążyłem. Pierwsza mała fala deszczu złapała mnie około 7 kilometrów od Kętrzyna, druga większa gdy wjeżdżałem do Kętrzyna.

Po deszczu miły widok z okna – tęcza.

Dzisiejszy przejazd wyglądał tak:

03.05.2012 – 3 maja – 25 km

3 maja. Dzisiaj rano również dosyć ciepło, ale już nie tak jak w minione dni. Postanowiłem pojechać z córką do Gierłoży, aby mogła uzupełnić kolejną wycieczką wpis do swojej pierwszej książeczki wycieczek kolarskich KOT.

W tym roku należy odbyć 10 wycieczek lub zdobyć 100 punktów na odznakę KOT aby otrzymać małą brązową odznakę KOT i jubileuszową odznakę KOT.

03.05.2012 – Wycieczka jednodniowa. Trasa: Kętrzyn – Karolewo – Czernki – Gierłoż – Czerniki – Karolewo – Kętrzyn. Całość 25 km.

Po drodze zjeżdżamy na stację benzynową aby dopompować koła w rowerach. Tempo jazy bardzo turystyczne. Jedzie się przyjemnie. Na drodze spory ruch samochodowy w kierunku Gierłoży. Bardzo dużo aut z tablicami rejestracyjnymi z innych województw.

Zatrzymujemy się na chwilę przy skręcie do Księżycowego Dworku dla zrobienia pamiątkowej fotki.

Za chwilę obok nas zatrzymuję się sześciu rowerzystów z Wyszkowa. Przebywają na rowerowej pielgrzymce w Świętej Lipce i dzisiaj wybrali się na zwiedzanie bunkrów w Gierłoży.

Czas ich naglił i mogliśmy tylko chwilę porozmawiać o rowerach i trasach. Życząc sobie powodzenia w dalszych trasach ruszyli pierwsi, a my powoli za nimi.

W biurze Wilczego Szańca córka otrzymała potwierdzenie przejazdu i pojechaliśmy na stare miejsce przy którym zawsze robimy zdjęcia ( bunkier po prawej stronie ).

Jak na tak wczesną godzinę (około 10.00) było już bardzo dużo turystów.

Droga powrotna również przebiegała spokojnie, ale tym razem obok mijanych aut było już sporo rowerzystów z sakwami, samotnych, grupkami i całymi rodzinami. Co nas bardzo cieszyło. Pozdrawialiśmy mijanych rowerzystów przez podniesienie ręki i tym samym nas pozdrawiano. Trzy osoby nas nie pozdrowiły bo chyba nie wiedziały o co chodzi.

Dzisiejszy przejazd wyglądał tak:

01.05.2012 wycieczka 1 maja – 65 km

1 maja. Kolejny ciepły dzień długiej majówki. Po uroczystościach na lotnisku Kętrzyn-Wilamowo, gdzie dzisiaj odbywała się Wojskowa Majówka, po godzinie 14.00 ruszyłem na wycieczkę, aby uzupełnić zaległe wpisy do książeczek PTTK.

01.05.2012 – Wycieczka jednodniowa. Trasa: Kętrzyn – Święta Lipka – Reszel – Korsze – Parys – Warnikajmy – Garbno – Kętrzyn. Całość 65 km.

Za miastem dało się odczuć dość mocny silny boczny wiatr. Ruch samochodowy umiarkowany. Po drodze do Świętej Lipki widziałem odpoczywających w cieniu rowerowe rodzinki z kilkoma przyczepkami do wożenia dzieci oraz przyczepione do rowerów sakwy rowerowe. A więc majówka na rowerach. Super.

W Świętej Lipce jak zawsze przy słonecznej pogodzie sporo turystów. Przy Sanktuarium nie widać już rusztowań, które były w zeszłym sezonie, więc chyba zewnętrzny remont ukończony, co widać na poniższym zdjęciu.

Warto przypomnień turystom, że kilkaset metrów za Świętą Lipką w stronę Reszla jest granica historyczna Warmii i Mazur.

W Reszlu na Zamku spory ruch turystów.

Wpisy uzupełniłem do książeczki “KOT” w Reszlu, Korszach, Parysie oraz do książeczki pielgrzymiej w Korszach i Parysie.
Jadąc z Reszla do Korsz na tle zieleni lasów i pól widać ogromne “wiatraki”. Sporo ich w tym regionie.

W Korszach obowiązkowa fotka przy lokomotywie.

Po dojechaniu do miejscowości Parys potwierdziłem w książeczce KOT przejazd u Sołtysa i aby sobie skrócić za radą Sołtysa drogę do Warnikajm nie jechałem drogą asfaltową, a przez drogę którą na mapie ledwie widać. Droga wiodła przez pole. W niektórych momentach drogi koła grzęzły w błocie.

Po dojechaniu do m.Warnikajmy – obowiązkowe fotki zabudowań zwanych “małym Malborkiem”. Jest to dzisiaj teren prywatny. Zabudowania robią wrażenie.

Z Warnikajm drogą szutrową jadę dalej w kierunku m.Garbno. Od Garbna do Kętrzyna już asfalt, ale droga pod górę i pod wiatr. Jazda wcześniejszym skrótem po błocie spowodowała, że zebrał się nadmiar błota pomiędzy błotnikami a oponą, przy szczękach hamulcowych itp. Po prostu cały rower był w błocie.
Po dojechaniu do Kętrzyna udałem się po drodze do myjni  ręcznej na stacji BP i myjką ciśnieniową pozbyłem się nadmiaru błota z roweru. Po dotarciu do domu, należało jeszcze tylko nasmarować łańcuch i inne “strategiczne” elementy w rowerze.

Dzisiejszy przejazd wyglądał tak:

29.04.2012 – niedziela na rowerze – 110 km

Od samego rana bardzo ciepło. Po godzinie 10.00 postanowiłem gdzieś pojechać. Tylko gdzie? Pogoda dopisała więc można gdzieś dalej niż okolice Kętrzyna. Postanowiłem pojechać po trasie na której zdobędę kilka wpisów: do książeczki wycieczek kolarskich na odznakę KOT, do książeczki na odznakę pielgrzymią, do książeczki “Szlakiem zamków w Polsce, do książeczki “rajdu dookoła Polski”. Aby to wszystko spełnić wybór padł na trasę która była długa, więc odpowiednia do dzisiejszej pogody.

29.04.2012 – Wycieczka jednodniowa. Trasa: Kętrzyn – Nakomiady -Ryn – Wilkasy – Giżycko – Świdry – Pozezdrze – Harsz – Sztynort – Kamionek Wielki – Radzieje – Parcz – Czerniki – Kętrzyn. Całość 110 km.

Droga do Rynu była spokojna choć nawierzchnia asfaltu była czasem utrudnieniem niż przyjemnością z jazdy. Ruch samochodowy na tym odcinku był niewielki.

Pierwszy wpis miałem do książeczki “Szlakiem zamków w Polsce” na Zamku w Rynie, foto na tle kościoła w Rynie do książeczki pielgrzymiej.

Kolejny odcinek trasy wiódł z Rynu do Wilkas. Tutaj zdecydowanie większy ruch samochodowy, ale też i nawierzchnia drogi była super. Jechało się bardzo dobrze a i kierowcy samochodów w zdecydowanej większości wyprzedzali rowerzystę zgodnie z przepisami czyli w odległości minimum 1 metra. Tym bardziej było sympatycznie i co najważniejsze bezpiecznie. Oby w świadomosci wszystkich kierujących samochodami była ta świadomość, że nie są jedynymi użytkownikami dróg, że są też jeszcze inni i wolniejsi.
Po drodze widok naszych małych mazur garbatych : górki i dolinki.

Po dotarciu do Wilkas zrobiłem sobie małą przerwę nad jeziorem Niegocin w pobliskiej odległości od ośrodka wypoczynkowego PTTK w Wilkasach.

Po posileniu się i odpoczynku ruszyłem dalej w stronę Giżycka. Tu warto nadmienić, że wjazd do Wilkas od strony Rynu jest po drodze dla rowerów i wiedzie on w stronę Giżycka do torów kolejowych.

Po minięciu torów kolejowym skręcamy w prawo w dalszą drogę dla rowerów która przez 2,5 km wiedzie do Giżycka aż do mostu na kanale giżyckim (Łuczańskim).

Tutaj w Hotelu zamkowym otrzymałem kolejny wpis do książeczki “Szlakami zamków w Polsce” i zrobiłem fotkę na tle Zamku – wyremontowanego i wyglądającego przepięknie.
W Giżycku jeszcze jedna fotografia na tle kościoła ewangelicko-augburskiego i dalej w kierunku Pozezdrza ale przez miejscowości Świder i Pieczarki. Droga dobra, ruch samochodowy prawie zerowy. Przed samą miejscowością Pozezdrze po prawej stronie na polu zauważyłem 11 Żurawi. Tak blisko jeszcze tylu na raz nie widziałem. Fotka obowiązkowa.

Po dojechaniu do Pozezdrza skręciłem w lewo w kierunku miejscowości Sztynort. Tutaj już nawierzchnia asfaltu dawała sporo do życzenia jak dla rowerzysty.
Po drodze jadę przez most pod którym przepływaja piękne żaglówki. Pod mostem łączą się jeziora Kirsajty i Dargin. Pamiątkowa fotka zrobiona przez spotkanych turystów i dalej do Sztynortu.

W Sztynorcie kolejny przystanek na małe zakupy w sklepie oraz potwierdzenie w kapitanacie portu Sztynort do książeczki wycieczek kolarskich KOT.

Za Sztynortem musiałem się zatrzymać aby zmienić koszulkę z krótkim rękawem na drugą z długim. Po wczorajszej jeździe trochę opaliłem sobie przedramiona, a dzisiejsze słońce było równie bezlitosne. Nie pomyślałem o kremie do opalania – “Polak mądry po szkodzie”.

Po minięciu miejscowości Kamionek Wielki w stronę Radziej – droga zrobiła się brukowana.

Długo się jechało po tym bruku co odczuły moje ramiona. Bruk skończył się przed Radziejami i zamienił na masę bitumiczną. Sam nie wiem co było lepsze: kocie łby czy masa bitumiczna. Trzęsło równie dobrze.

Po dotarciu do Radziej skierowałem się do Proboszcza tutejszej Parafii po potwierdzenie do książeczki wycieczek kolarskich KOT oraz potwierdzenie do książeczki “Rajdu dookoła Polski”.

Z Radziej dojechałem do skrzyżowania na którym skręciłem w lewo zgodnie z drogowskazem: kierunek Gierłoż. Przed miejscowością Jankowo po prawej stronie małe rozlewisko na którym dwa łabędzie można było zobaczyć w gnieździe. Obowiązkowa fotka.

Przed miejscowością Parcz most nad torami kolejowymi. Kiedyś wiodła tędy trasa kolejowa z Kętrzyna do Węgorzewa.

W Parczu kolejna fotka przy Cmentarzu z I Wojny Światowej.

Za Parczem po prawej stronie Park Miniatur i dalej Gierłoż (była wojenna kwatera Hitlera).

Kolejny mały postój w Czernikach. Mjając miejscowości Karolewo i Kruszewiec dojeżdżam do Kętrzyna.

Jadąc ulicą Mazowiecką w Kętrzynie od strony Giżycka w pewnym miejscu kilkaset metrów od stacji Orlen) stoi znak drogowy zakaz wjazdu rowerów. Czyli należy skręcić na drogę dla rowerów.

Droga dla rowerów i owszem jest, ale zjazd z głównej ulicy do drogi woła o pomstę do nieba. Nie dość, że sam zjazd wymusza wjazd na spory krawężnik to przed drogą dla rowerów są dziury na popękanym betonie. Może ktoś to kiedyś poprawi. Najlepiej jeszcze przed sezonem turystycznym bo rowerzystów pewnie sporo będzie tą drogą jechać.

Dzisiejszy przejazd wyglądał tak: