Moje plany aby w ten weekend uczestniczyć w zlocie członków forum rowerowego www.podrozerowerowe.info w Międzygórzu niestety się nie ziściły. Aby mimo wszystko spędzić ten czas na rowerze wymyśliłem sobie trasę po ostatniej wycieczce jednodniowej do przejścia granicznego w Gołdapi, aby pojechać dalej ale już z noclegiem z racji odległości do przejechania w jednym kierunku. Namówiłem do wspólnej wycieczki kolegę, który tych okolic jeszcze nie zwiedzał z pozycji rowerowego siodełka.
Trasa: dzień 1: Kętrzyn – wieża Bismarcka w Srokowie – Węgorzewo – Banie Mazurskie – Rapa – Banie Mazurskie – Dubeninki – Most w Kiepojciach – Mosty w Stańczykach – Żytkiejmy – Trójstyk Wisztyniec (granica polsko-litewsko-rosyjska – Wiżajny – Rutka Tartak – Gulbieniszki. Całość 190 km.
Trasa: dzień 2: Gulbieniszki – Suwałki – Klasztor w Wigrach – Suwałki – Bakałarzewo – Olecko – Wydminy – Giżycko – Kętrzyn. Całość 180 km.
Pomimo niekorzystnej pogody przed planowanym wyjazdem, synoptycy zapowiadali, że weekend ma być bez deszczu i będzie ciepło. Wierząc w te zapowiedzi, zabraliśmy się do przygotowywania trasy i ekwipunku. Specjalnie zakupiliśmy do naszych rowerów pedały SPD i buty w których mocuje się zatrzaski. Dzień przed wyjazdem (piątek) przetestowałem rowerek z nowymi pedałami. Nie było to tak proste na początku ale było OK. Wieczorem jeszcze sprawdziłem zawartość sakw, aby zabrać to co może okazać się niezbędne i potrzebne. Małe zaskoczenie przy ważeniu sakw. Tylne sakwy ważyły 6 i 7 kilogramów, sakwa przednia 1 i do tego jeszcze bidon z płynem. Jak bym nie ustawiał całość prawie 15 kilogramów. Do tej pory jeździłem z jedną sakwą, która ważyła około 6 kilogramów. Myślę sobie OK, chyba tak musi być.
W sobotę ruszyliśmy o 6 rano. I tu pierwsze zaskoczenie, że rower jest obciążony i już niestety nie jest tak lekko jak wcześniej. Chylę głowę przed tymi co jadą w dłuższe trasy i mają po 40 kilogramów na rowerze (a może i więcej).
Szału nie z prędkością nie ma , ale tez nie o to chodzi. Ma być przyjemność z samej jazdy.
Pierwszym naszym punktem do zwiedzenia była wieża Bismarcka w Srokowie.
Sam dojazd nie sprawiał problemów, ale już na samą górę trzeba było rowerki pchać skrajem zagajnika. Kilka fotek pamiątkowych i wracamy na drogę szutrową aby ruszyć dalej po trasie. Pyk – i lusterko w moim rowerze pękło. Klej rozwiązał problem, ale potrzebuje czasu by zastygł.
Po minięciu Węgorzewa postanowiliśmy zrobić sobie przystanek na małe śniadanie. Zatrzymaliśmy się na przystanku autobusowym.
Po posileniu się i zamocowaniu lusterka jedziemy dalej. Kolejnym punkt przystankowy to Banie Mazurskie, gdzie potwierdzamy przejazd w książeczce wycieczek kolarskich KOT i skręcamy w lewo w kierunku miejscowości Rapa, gdzie znajduje się “mazurska piramida” – grobowiec rodzinny Farenheidów.
Kilka pamiątkowych fotek i wracamy do m.Banie Mazurskie.
Przejeżdżając przez Banie Mazurskie, zachciało mi się zatrzymać przed jednym ze sklepików. Oczywiście zatrzymałem się bez problemu. Zapomniałem tylko o jednej najważniejszej rzeczy – pedały SPD i buty z zatrzaskami. Pierwsze było moje zdziwienie, kolejne krótki lot, następne słuchanie płyty “chodnikowej”. Potwierdzam również, że buty wypinają się z zatrzasków SPD po upadku jak przy jeździe na nartach. Na pytanie czy taki upadek w bok z rowerem z niewypiętymi butami z zatrzasków boli – odpowiadam – boli. Bardzo. Kolega Leszek od razu przybiegł aby mi pomóc, ale wstałem o własnych siłach. Upadek był tak głośny, że z dwóch pobliskich sklepów wyszły Panie aby zobaczyć co się stało.
Po doprowadzeniu się do funkcjonalności ruszyliśmy dalej w stronę m.Gołdap. Nie wiem, skąd miałem w głowie myśl, że informacja turystyczna w Gołdapi pracuje w sobotę do godziny 14.00, a fajnie byłoby mieć ich pieczęć w książeczce wycieczek kolarskich. Pędziliśmy co sił aby zdążyć. Po drodze zaczyna coś szwankować rower Leszka. Przy podjazdach przeskakuje mu zębatka co jakiś czas. Przy tabliczce Gołdap byliśmy o 13.54. Wjeżdżamy na drogę dla rowerów i chyba nie damy rady bo jeszcze parę kilometrów tej drogi przed nami. Zziajani podjeżdżamy pod informację turystyczną w Gołdapi i zaskoczenie: informacja pracuje w soboty do godziny 17.00. Super. Tylko skąd ta myśl, że do 14.00. Może dlatego, że w innych miastach tak pracuje.
Otrzymujemy potwierdzenie do książeczek chwila zwiedzania centrum Gołdapi i ruszamy do przejścia granicznego aby zrobić pamiątkowe zdjęcie. Jest nie daleko więc po chwili jesteśmy przed znakiem “Przejście Graniczne Gołdap”.
Fotka i wracamy do Gołdapi, gdzie robimy małe zakupy i ruszamy dalej. Po drodze do kolejnego punktu trasy czyli Dubeninek i mostu w Kiepojciach, posilamy się na przydrożnym przystanku autobusowym. Syci i opici jedziemy dalej.
W Dubeninkach potwierdzenie do książeczki i za miejscowością Barcie skręcamy na most w Kiepojciach. Most robi wrażenie bardzo zniszczonego i tak też wygląda.
Fotka i jedziemy do kolejnego przystanku którym są mosty w Stańczykach. Zjeżdżając z głównej drogi w prawo do Stańczyk, nawierzchnia się pogarsza. Zjeżdżając w dół widać mosty i stromy zjazd. Przy mostach jest parking ale postanawiamy wjechać po szutrze na samą górę, na mosty. Mijamy budkę i STOP. Bilecik trzeba wykupić. Cena 4 złote i upajamy się wspaniałym widokiem samych mostów i z mostów. Robi wrażenie.
Powolny podjazd pod górę i znów jesteśmy na drodze w kierunku Trójstyku. Mijamy Żytkiejmy w których potwierdzam przejazd do książeczki Rajdu Dookoła Polski i docieramy na Trójstyk granic Polski, Litwy i Rosji. Warto się zapoznać z zasadami jakie obowiązują przy tego typu obiektach na znajdującej się w pobliżu tablicy informacyjnej.
Pamiątkowa fotka monolitu i ruszamy dalej do Wiżajn i Rutki Tartak.
Warto zaznaczyć, że na tej trasie jest sporo podjazdów. Mniejszych i większych. Warto było tu być aby podziwiać widoki.
Powoli dzień ma się ku końcowi i w Rutce Tartak zakładamy na siebie kamizeli odblaskowe.
Tu też potwierdzamy przejazd w książeczkach. Nocleg mamy zaplanowany w m. Gulbieniszki, a więc jeszcze jakieś 9 km. Docieramy na miejsce już w ciemnościach.
Na liczniku przejechanych 190 km.
Wieczorem, krótka pogawędka z właścicielami Agroturystyki (serdecznie pozdrawiamy) i udajemy się na spoczynek.
Pobudka o około godziny 7.00. Przegląd sakw i robienie porządków. Ileż to rzeczy się zabrało i nie będzie się z nich korzystać. Podeszliśmy do tematu pewnie bardziej z przezorności niż roztropności. Niby lepiej mieć niż zapomnieć czegoś na drogę. Gorzej, że tych “mieć” jest nie mało i dla tego też waga sakw odpowiednia. Mamy pierwsze małe doświadczenie na przyszłość.
Po pożegnaniu się z właścicielami Agroturystyki w Gulbieniszkach ruszamy dalej.
Polecamy Gospodarstwo Agroturystyczne Pod Cisową Górą.
Adres: http://www.cisowa.suwalszczyzna.net.
Gulbieniszki 4, 16-404 Jeleniewo
tel. 515 287 800.
Trochę ciężko dzisiaj ale się nie poddajemy. Niedzielny plan był taki aby dojechać do Suwałk (dużo dróg rowerowych) i wracać do Kętrzyna. Postanowiliśmy troszkę dołożyć kilometrów i skręciliśmy w Suwałkach na drogę w kierunku m.Sejny i ruszyliśmy do m. Wigry aby potwierdzić przejazd do książeczki KOT oraz na odznakę pielgrzymią.
Zespół klasztorny w Wigrach jest bardzo ładny i przyjemnie się tu jedzie. Chociaż ruch w kierunku Sejn na drodze bardzo duży, a droga wąska. W Wigrach robimy krótki odpoczynek na kawę.
Wracając do Suwałk robimy dłuższą przerwę na większy posiłek. Jest parking w lesie, są ławeczki, stolik. Zatrzymujemy się. Dzisiaj jest ciepło i nawet przy posiłku komary nie dokuczają.
Z pełnymi brzuchami po woli ruszamy do Suwałk i dalej przez Bakałarzewo, Olecko, Wydminy. Przed m. Siedliska kończy się bateria w lokalizatorze gps i zaczyna pikać w telefonie. Docieramy do Giżycka gdzie uzupełniamy napoje. Choć do domu jeszcze 35 km to czujemy się jak już prawie w domu. Pamiątkowa fotka na odnowiony Zamek w Giżycku i dalej w drogę.
Leszek ma coraz większe problemy z rozciągniętym łańcuchem, który co jakiś czas zaczyna spadać z zębatek. Dla Niego wizyta w serwisie rowerowym to już niestety konieczność
Powoli, zmęczeni i szczęśliwi docieramy do Kętrzyna kilkanaście minut po 20.00. Na liczniku przejechanych 180 km.
Cała trasa dwudniowa: 370 km.
Przejazd ogólnie wyglądał tak: